Po niemalże 40 godzinach bez snu, po 20 godzinnej podroży jesteśmy u bram Nipponu-zmeczeni,ale o wiele bardziej szczęśliwi. Do hotelu dotarlismy z lotniska autobusem ( bardzo dobrze jest to ogarnięte przez lokalsow). Niestety prognozy się sprawdziły i dotarł monsun..pada z każdej możliwej strony- z boku,dołu, pod skos...;P a jak juz pada tak jak PAN Bóg przykazal,czyli z gory,to na wysokości twarzy zmieniają krople kierunek na poziomy..a może my mamy w sobie cos ala magnes na krople? :)
Poniewaz dotarlismy do hotelu po 10,wiec tylko na szybko się przepakowalismy,plecaki zostały, a my w miasto,bo czasu malo,a atrakcji wiele;)
Zwiedzania tego nadmorskiego kraju nie mogliśmy zacząć od niczego innego,jak tylko od rybnego targowiska;) następnie knajpy ze swiezymy rybami, kolejki tak na godzinę stania, wiec podziekowalismy za ta przyjemność. Dalej był zabytkowy budynek tokijskiego dworca, pałac cesarza wraz z ogrodem oraz Tokio International Tower.w tym miejscu miała być przerwa na obiad w poleconej knajpie,ale -Baran- knajpy z sushi nie ma pod nasypem kolejowym;)
Tak wiec zapadła decyzja o powrocie w stronę targowiska...nie będę się tu rozpisywac jak dobry to był wybór..zajadalismy się,ze az uszy same klaskaly;) knajpa była czadowa :)) z jezdzacymi talerzykami do okola baru. Można było wybierać co się chce na jakim talerzyku się chce. A jak się później okazało wzor talerzyka miał ogromne znaczenie bo od tego zależała cena ;P w zgodzie wiec z tutejsza pogoda, poplynelismy troszkę ;D
po obiedzie wrocilismy do hotelu,żeby zając pokój i nieco przeschnac.Niestety- organizmy poczuly łóżko i uwidocznił się 48 godzinny brak snu.miała być Shibuya,ale był tylko piękny sen o neonach i wielkich centrach handlowych;) przez to jutro będzie ciasniej,ale cóż..emocje znów rosną,bo jutro pierwsza przejażdżka shinkansenem:D
W Polsce dochodzi 16, za to u nas 23,wiec zyczymy dobranoc;)